HIStorie to opowieść o dwunastu mężczyznach
przesiąkniętych pasją i związanych z gminą Jelcz-Laskowice. Po sukcesie
ubiegłorocznych HERstorii pracownice Miejsko-Gminnego Centrum Kultury nie miały
wątpliwości, że powinny zorganizować kolejną edycję, tym razem męską. Wybrały
bohaterów, wśród których są Bartek Deryło (muzyk, wokalista), Piotr Kutela
(lider Lokalnej Grupy Zwiadowców Historii), Tomasz Zając (niepełnosprawny
sportowiec z sukcesami) Dawid Wroniak (szef jelczańskiego
"Strzelca"), Wojciech Połomski (autor książek o samochodach
produkowanych w "Jelczu"), Jacek Mikołajczyk (działacz społeczny,
który wymyślił "Słowianina"), Tomasz Kopczyński (wolontariusz,
wiceprezes "Zielonego Parasola"), Zygmunt Walczak (trener-legenda
jelczańskich kolarzy), Edward Kłapkowski (miłośnik lilii), Grzegorz Klekot
(pasjonat muzyki ludowej), Tomasz Murawski (muzyk i podróżnik, który kocha
Afrykę) oraz Wojciech Roskosz (artysta współczesny, malarz).
- To dla nas i naszej
społeczności lokalnej bardzo wyjątkowy dzień - mówiła podczas wernisażu
dyrektor MGCK Dorota Miś-Hanys. - Widzicie plansze, na których można obejrzeć
dwanaście portretów mężczyzn z terenu miasta i gminy Jelcz-Laskowice. Mamy
zaszczyt zaprezentować państwu projekt "Jelczańskie HIStorie", z
dwunastoma bohaterami, o ich życiu i pasji. Powstał z ogromnej chęci
wyeksponowania tego, jak nietuzinkowi mężczyźni są wśród nas na wyciągnięcie
ręki. Witam wszystkich gości naszej uroczystości. Radnych, panią skarbnik,
naszych bohaterów i mieszkańców. Są z nami również bohaterki poprzedniej
edycji, czyli "Jelczańskich HERstorii". Tym razem skupiamy się jednak
na niezwykłych mężczyznach. Ich historie zachwycają, zadziwiają i urzekają.
Poznajemy emocje, które towarzyszą temu, co robią, czym się kierują i co jest
dla nich ważne. Wszyscy są mocno związani z gminą Jelcz-Laskowice, choć
niektórzy już tutaj nie mieszkają. Wychodzą poza schematy, odważnie i z
radością, często idą pod prąd.
Marzenie, które spełniło się osiem razy
Zeszyt. To od niego się zaczęło i trwa. Czy
będzie pisał książki o „Jelczu” do końca życia? Wojciech Połomski nie musi
odpowiadać i tak wiadomo
Historia zeszytu to historia chłopaka,
który miał pasję. Zaczęła się dużo wcześniej, ale 18 lat temu odważył się ubrać
marzenie w słowa, a gdy coś zostanie wypowiedziane, już pozostaje.
Czasem wraca do zeszytu ze zdjęciami
tego, co wyprodukowano w Jelczańskich Zakładach Samochodowych, do notatek, do
pierwszej skarbnicy wiedzy, do prapoczątków. Prowadził go do 2002 roku.
W 2010 roku ukazuje się jego pierwsza
książka, rozpoczynająca cykl o pojazdach produkowanych w Jelczu. Teraz ma w
domu archiwum i muzeum jelczańskie w jednym. Zastanawia się, komu to wszystko
kiedyś przekaże, bo jak na razie nie widzi właściwego człowieka, który
zrozumiałby to w pełni.
Ale czy tę pasję i miłość do Jelcza,
które ma Wojciech Połomski, może zrozumieć ktoś, kto nie jest stąd? Ciężko
odpowiedzieć na to pytanie, bo ludzi zakręconych na punkcie jelczańskiej
motoryzacji jest w Polsce sporo, ale nie ma chyba w okolicy osoby tak
zdesperowanej i oddanej tej fabryce, aby tak mocno ją hołubić i wielbić jak on.
Jest to miłość nieodwzajemniona, choć
Połomski całe dorosłe życie poświęcił na zbieranie pamiątek, artefaktów, dokumentowanie
i pisanie o Jelczu. Napisał 5 książek o pojazdach samochodowych i przyczepach
marki Jelcz, książkę „Historia JZS. Zapisy wspomnień” - I wydanie i wznowienie ze
swoimi wspomnieniami oraz wydawnictwo na temat najnowszego produktu Jelcza dla
wojska. Razem osiem książek.
Jak Indiana Jones
Mówi, że następne książki się piszą.
Wojtek ma teraz na warsztacie pozycję o licencji Berlieta. Jest to o tyle
ciekawe, że powstaje ona bez udziału strony polskiej. Główne materiały potrzebne
do publikacji pochodzą z Francji, a także z Niemiec, Węgier, Czech. Są właśnie
tłumaczone, a 70 procent z nich nigdy nie było wcześniej publikowanych. Połomski
już przy pracy nad wcześniejszymi książkami rozpoczął współpracę z Fundacją
Paula Berlieta w Lyonie i dostał „błogosławieństwo” od fundatora na
udostępnienie zbiorów archiwalnych. To było dwa lata przed jego śmiercią i
panom nie udało się spotkać, Wojtkowi została tylko książka z autografem. W fundacjiwe
Francji są cztery jego, te o pojazdach jelczańskich. Jest szansa, że książka
nad którą teraz pracuje, zostanie przetłumaczona także na język francuski i będzie
sprzedawana na tamtejszym rynku. Gdy wcześniej Wojtek pisał o sprzedaży i
kupnie francuskiej licencji, wiedział „zaledwie” 50 procent tego, co wie
dzisiaj. Mówi, że gdy odkrywa kolejne fakty i kulisy, czuje się jak Indiana
Jones!
Choć latami się tym zajmuje i napisał
już tak wiele, ciągle odkrywa coś nowego. Ma nawet listę materiałów, które musi
zdobyć i włączyć do swojego archiwum. Jest coraz trudniej, bo - jak mówi - polskie
archiwa nie wspierają autorów i ludzi z pasją, tylko żądają pieniędzy. Z
Francji Wojtek dostał materiały za darmo.
Nie wiadomo dlaczego, ale przypomniała
mu się historia ze słynnym zeszytem. Kiedyś na bramie fabryki chcieli mu go
skonfiskować, bo stwierdzili, że coś wynosi z zakładu. Uratował go ówczesny
dyrektor Krzysztof Rozenberg.
Żeby ci ludzie zostali w pamięci
„Książkę wspomnieniową”, bo tak autor (drugim
jest Jan Dalgiewicz, były dyrektor JZS) nazywa „Historię JZS. Zapisy
wspomnień”, napisałby jeszcze raz…
Ukazała się w 2013 roku i była inna niż
poprzednie, bo wtedy jak mówi Połomski - dotknął żywej historii Jelcza. Byli
pracownicy pokazali w niej swoje emocje, swoją miłość do jelczańskich zakładów.
To także kompendium wiedzy o historii miast Oławy i Jelcza-Laskowic, zawierające
ogromną liczbę faktów i dat. Z rysunkami nieżyjącego już BolesławaTelipa,
zawsze niosącymi jakiś przekaz.
Czy książka jest dla niego ważna, jak
widzi z perspektywy czasu to, co się wtedy wydarzyło? A wydarzyło się wiele…
- Straszono mnie sprawą sądową, domagano
się zaprzestania działań - wspomina Wojciech Połomski. - Książka powstała po
dwóch pierwszych o pojazdach Jelcza i wtedy dyrekcja fabryki nie robiła mi
problemów, a wręcz przeciwnie. Nagle przy książce wspomnieniowej, której
stworzenie zaproponował mi Jan Dalgiewicz, pojawiły się kłopoty. Na początku
niewielu wierzyło, że to się uda, ale jak się okazało, że książka idzie do
druku, domagano się rękopisu… Do tej pory nie wiem, czego się tam spodziewano.
Jako autor dotknąłem historii żywej, o której słyszałem, o której ktoś mi
opowiadał, aż tu nagle spotkałem się z tymi wszystkimi ludźmi, świadkami
tamtych wydarzeń. Czasami z wielkim trudem przelewali emocje i wspomnienia na
papier. Może nawet tak do końca nie wierzyli, że to ujrzy światło dzienne i w
takiej formie. Napisałem tę książkę, bo pytano mnie, dlaczego tylko samochody,
czemu nie cała ta otoczka, przecież Jelcz to było w środku miasto, to było
życie tak wielu ludzi…
To była pierwsza w historii i do tej
pory jedyna książka z osobistymi wspomnieniami o czasach świetności
Jelczańskich Zakładów Samochodowych, o czasach ważnych dla fabryki i życia
pracowników, o czasach, które nie powrócą. Autentyczna, szczera, ze zdjęciami
wybranymi przez Wojciecha Połomskiego, zaakceptowanymi przez Jana Dalgiewicza i
autorów wspomnień, którzy przekazali wiele prywatnych fotografii. Do końca
życia będzie dla Wojtka jedną z ważniejszych rzeczy, które zrobił. Wielu z
autorów wspomnień już nie żyje. Dla autora, który jako dziecko odwiedzał
zakłady jelczańskie i je pokochał, przeprowadzanie wywiadów z byłymi
dyrektorami, inżynierami, konstruktorami, było jak zetknięcie się z żywą
legendą. Nie da się tego przecenić.
Ten autentyzm niektórych raził, bo
nieskładne zdania, bo coś innego. Połomski konsultował to z profesorem Janem
Miodkiem. To on poradził mu, żeby zostawić żywe wypowiedzi, aby wspomnienia nie
straciły na swojej szczerości i niepowtarzalnym stylu.
I jeszcze „stara historia”, jak nazywa
ją Wojtek - czasy komuny, PRL. Niektórzy mu zarzucali, że książka gloryfikuje
dawny system. Ma na to odpowiedź. Teraz, w innym ustroju zna wielu
karierowiczów i chętnie zadałby im pytanie, czy działaliby tak samo, gdyby żyli
wtedy… Ludzie żyli w tamtych czasach, pracowali, zakładali rodziny. Nie wszyscy
byli „komuchami”, nie da się wygumkować tej epoki, to byłoby nierzetelne.
- To też byli ludzie i oni tworzyli
historię - podsumowuje krótko.
Ceni wiedzę i doświadczenie
Wojtek lubi rozmawiać z ludźmi, potrafi
słuchać i ma ucho do historii. Jak to opisać, tę przyjemność rozmowy, emocje
jakie się wtedy pojawiają, ten błysk, gdy ręka już zapisuje tę „smaczną”
wypowiedź? Nieważne, czy to ktoś młody, czy doświadczony życiem. Liczy się
nawiązanie dobrego kontaktu. Szanuje swoich rozmówców, chyli czoła przed
wiekiem i dorobkiem, lubi środowisko dziennikarskie, ceni dobre teksty, gdy coś
mu się spodoba, nie szczędzi pochwał. Jest skromnynad wyraz, choć wszystko, co
osiągnął zawdzięcza sobie. Udowodnił, że to, co na początku uważał za niemożliwe,
jest możliwe.Ktoś namawia go, żeby napisał swoje wspomnienia, takie bez ściemy…
***
W Najwyższej Izbie Kontroli uzyskał
dostęp do dokumentów związanych ze sprzedażą Jelcza Sobiesławowi Zasadzie,
raport pokontrolny z 2002 roku i szykuje kolejną książkę. Ma mieć ponad 500
stron…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz