Jelczańskie HIStorie 2021

 


HIStorie to opowieść o dwunastu mężczyznach przesiąkniętych pasją i związanych z gminą Jelcz-Laskowice. Po sukcesie ubiegłorocznych HERstorii pracownice Miejsko-Gminnego Centrum Kultury nie miały wątpliwości, że powinny zorganizować kolejną edycję, tym razem męską. Wybrały bohaterów, wśród których są Bartek Deryło (muzyk, wokalista), Piotr Kutela (lider Lokalnej Grupy Zwiadowców Historii), Tomasz Zając (niepełnosprawny sportowiec z sukcesami) Dawid Wroniak (szef jelczańskiego "Strzelca"), Wojciech Połomski (autor książek o samochodach produkowanych w "Jelczu"), Jacek Mikołajczyk (działacz społeczny, który wymyślił "Słowianina"), Tomasz Kopczyński (wolontariusz, wiceprezes "Zielonego Parasola"), Zygmunt Walczak (trener-legenda jelczańskich kolarzy), Edward Kłapkowski (miłośnik lilii), Grzegorz Klekot (pasjonat muzyki ludowej), Tomasz Murawski (muzyk i podróżnik, który kocha Afrykę) oraz Wojciech Roskosz (artysta współczesny, malarz).

- To dla nas i naszej społeczności lokalnej bardzo wyjątkowy dzień - mówiła podczas wernisażu dyrektor MGCK Dorota Miś-Hanys. - Widzicie plansze, na których można obejrzeć dwanaście portretów mężczyzn z terenu miasta i gminy Jelcz-Laskowice. Mamy zaszczyt zaprezentować państwu projekt "Jelczańskie HIStorie", z dwunastoma bohaterami, o ich życiu i pasji. Powstał z ogromnej chęci wyeksponowania tego, jak nietuzinkowi mężczyźni są wśród nas na wyciągnięcie ręki. Witam wszystkich gości naszej uroczystości. Radnych, panią skarbnik, naszych bohaterów i mieszkańców. Są z nami również bohaterki poprzedniej edycji, czyli "Jelczańskich HERstorii". Tym razem skupiamy się jednak na niezwykłych mężczyznach. Ich historie zachwycają, zadziwiają i urzekają. Poznajemy emocje, które towarzyszą temu, co robią, czym się kierują i co jest dla nich ważne. Wszyscy są mocno związani z gminą Jelcz-Laskowice, choć niektórzy już tutaj nie mieszkają. Wychodzą poza schematy, odważnie i z radością, często idą pod prąd.  


Foto: Sylwia Połomska/Marcin Watenborski

Marzenie, które spełniło się osiem razy

Zeszyt. To od niego się zaczęło i trwa. Czy będzie pisał książki o „Jelczu” do końca życia? Wojciech Połomski nie musi odpowiadać i tak wiadomo

Historia zeszytu to historia chłopaka, który miał pasję. Zaczęła się dużo wcześniej, ale 18 lat temu odważył się ubrać marzenie w słowa, a gdy coś zostanie wypowiedziane, już pozostaje.

Czasem wraca do zeszytu ze zdjęciami tego, co wyprodukowano w Jelczańskich Zakładach Samochodowych, do notatek, do pierwszej skarbnicy wiedzy, do prapoczątków. Prowadził go do 2002 roku.

W 2010 roku ukazuje się jego pierwsza książka, rozpoczynająca cykl o pojazdach produkowanych w Jelczu. Teraz ma w domu archiwum i muzeum jelczańskie w jednym. Zastanawia się, komu to wszystko kiedyś przekaże, bo jak na razie nie widzi właściwego człowieka, który zrozumiałby to w pełni.

Ale czy tę pasję i miłość do Jelcza, które ma Wojciech Połomski, może zrozumieć ktoś, kto nie jest stąd? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bo ludzi zakręconych na punkcie jelczańskiej motoryzacji jest w Polsce sporo, ale nie ma chyba w okolicy osoby tak zdesperowanej i oddanej tej fabryce, aby tak mocno ją hołubić i wielbić jak on.

Jest to miłość nieodwzajemniona, choć Połomski całe dorosłe życie poświęcił na zbieranie pamiątek, artefaktów, dokumentowanie i pisanie o Jelczu. Napisał 5 książek o pojazdach samochodowych i przyczepach marki Jelcz, książkę „Historia JZS. Zapisy wspomnień” - I wydanie i wznowienie ze swoimi wspomnieniami oraz wydawnictwo na temat najnowszego produktu Jelcza dla wojska. Razem osiem książek.

Jak Indiana Jones

Mówi, że następne książki się piszą. Wojtek ma teraz na warsztacie pozycję o licencji Berlieta. Jest to o tyle ciekawe, że powstaje ona bez udziału strony polskiej. Główne materiały potrzebne do publikacji pochodzą z Francji, a także z Niemiec, Węgier, Czech. Są właśnie tłumaczone, a 70 procent z nich nigdy nie było wcześniej publikowanych. Połomski już przy pracy nad wcześniejszymi książkami rozpoczął współpracę z Fundacją Paula Berlieta w Lyonie i dostał „błogosławieństwo” od fundatora na udostępnienie zbiorów archiwalnych. To było dwa lata przed jego śmiercią i panom nie udało się spotkać, Wojtkowi została tylko książka z autografem. W fundacjiwe Francji są cztery jego, te o pojazdach jelczańskich. Jest szansa, że książka nad którą teraz pracuje, zostanie przetłumaczona także na język francuski i będzie sprzedawana na tamtejszym rynku. Gdy wcześniej Wojtek pisał o sprzedaży i kupnie francuskiej licencji, wiedział „zaledwie” 50 procent tego, co wie dzisiaj. Mówi, że gdy odkrywa kolejne fakty i kulisy, czuje się jak Indiana Jones!

Choć latami się tym zajmuje i napisał już tak wiele, ciągle odkrywa coś nowego. Ma nawet listę materiałów, które musi zdobyć i włączyć do swojego archiwum. Jest coraz trudniej, bo - jak mówi - polskie archiwa nie wspierają autorów i ludzi z pasją, tylko żądają pieniędzy. Z Francji Wojtek dostał materiały za darmo.

Nie wiadomo dlaczego, ale przypomniała mu się historia ze słynnym zeszytem. Kiedyś na bramie fabryki chcieli mu go skonfiskować, bo stwierdzili, że coś wynosi z zakładu. Uratował go ówczesny dyrektor Krzysztof Rozenberg.

Żeby ci ludzie zostali w pamięci

„Książkę wspomnieniową”, bo tak autor (drugim jest Jan Dalgiewicz, były dyrektor JZS) nazywa „Historię JZS. Zapisy wspomnień”, napisałby jeszcze raz…

Ukazała się w 2013 roku i była inna niż poprzednie, bo wtedy jak mówi Połomski - dotknął żywej historii Jelcza. Byli pracownicy pokazali w niej swoje emocje, swoją miłość do jelczańskich zakładów. To także kompendium wiedzy o historii miast Oławy i Jelcza-Laskowic, zawierające ogromną liczbę faktów i dat. Z rysunkami nieżyjącego już BolesławaTelipa, zawsze niosącymi jakiś przekaz.

Czy książka jest dla niego ważna, jak widzi z perspektywy czasu to, co się wtedy wydarzyło? A wydarzyło się wiele…

- Straszono mnie sprawą sądową, domagano się zaprzestania działań - wspomina Wojciech Połomski. - Książka powstała po dwóch pierwszych o pojazdach Jelcza i wtedy dyrekcja fabryki nie robiła mi problemów, a wręcz przeciwnie. Nagle przy książce wspomnieniowej, której stworzenie zaproponował mi Jan Dalgiewicz, pojawiły się kłopoty. Na początku niewielu wierzyło, że to się uda, ale jak się okazało, że książka idzie do druku, domagano się rękopisu… Do tej pory nie wiem, czego się tam spodziewano. Jako autor dotknąłem historii żywej, o której słyszałem, o której ktoś mi opowiadał, aż tu nagle spotkałem się z tymi wszystkimi ludźmi, świadkami tamtych wydarzeń. Czasami z wielkim trudem przelewali emocje i wspomnienia na papier. Może nawet tak do końca nie wierzyli, że to ujrzy światło dzienne i w takiej formie. Napisałem tę książkę, bo pytano mnie, dlaczego tylko samochody, czemu nie cała ta otoczka, przecież Jelcz to było w środku miasto, to było życie tak wielu ludzi…

To była pierwsza w historii i do tej pory jedyna książka z osobistymi wspomnieniami o czasach świetności Jelczańskich Zakładów Samochodowych, o czasach ważnych dla fabryki i życia pracowników, o czasach, które nie powrócą. Autentyczna, szczera, ze zdjęciami wybranymi przez Wojciecha Połomskiego, zaakceptowanymi przez Jana Dalgiewicza i autorów wspomnień, którzy przekazali wiele prywatnych fotografii. Do końca życia będzie dla Wojtka jedną z ważniejszych rzeczy, które zrobił. Wielu z autorów wspomnień już nie żyje. Dla autora, który jako dziecko odwiedzał zakłady jelczańskie i je pokochał, przeprowadzanie wywiadów z byłymi dyrektorami, inżynierami, konstruktorami, było jak zetknięcie się z żywą legendą. Nie da się tego przecenić.

Ten autentyzm niektórych raził, bo nieskładne zdania, bo coś innego. Połomski konsultował to z profesorem Janem Miodkiem. To on poradził mu, żeby zostawić żywe wypowiedzi, aby wspomnienia nie straciły na swojej szczerości i niepowtarzalnym stylu.

I jeszcze „stara historia”, jak nazywa ją Wojtek - czasy komuny, PRL. Niektórzy mu zarzucali, że książka gloryfikuje dawny system. Ma na to odpowiedź. Teraz, w innym ustroju zna wielu karierowiczów i chętnie zadałby im pytanie, czy działaliby tak samo, gdyby żyli wtedy… Ludzie żyli w tamtych czasach, pracowali, zakładali rodziny. Nie wszyscy byli „komuchami”, nie da się wygumkować tej epoki, to byłoby nierzetelne.

- To też byli ludzie i oni tworzyli historię - podsumowuje krótko.

Ceni wiedzę i doświadczenie

Wojtek lubi rozmawiać z ludźmi, potrafi słuchać i ma ucho do historii. Jak to opisać, tę przyjemność rozmowy, emocje jakie się wtedy pojawiają, ten błysk, gdy ręka już zapisuje tę „smaczną” wypowiedź? Nieważne, czy to ktoś młody, czy doświadczony życiem. Liczy się nawiązanie dobrego kontaktu. Szanuje swoich rozmówców, chyli czoła przed wiekiem i dorobkiem, lubi środowisko dziennikarskie, ceni dobre teksty, gdy coś mu się spodoba, nie szczędzi pochwał. Jest skromnynad wyraz, choć wszystko, co osiągnął zawdzięcza sobie. Udowodnił, że to, co na początku uważał za niemożliwe, jest możliwe.Ktoś namawia go, żeby napisał swoje wspomnienia, takie bez ściemy…

***

W Najwyższej Izbie Kontroli uzyskał dostęp do dokumentów związanych ze sprzedażą Jelcza Sobiesławowi Zasadzie, raport pokontrolny z 2002 roku i szykuje kolejną książkę. Ma mieć ponad 500 stron…


Monika Gałuszka-Sucharska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz